środa, 12 lutego 2014

Prolog


"Sen sta­je się śmier­cią.
 Mil­cze­nie wy­bucha szlochem milczenia." 

- Jan Paweł Krasnodębski


Noc, bezchmurna, zimna i wietrzna. Jak na początek września, niesamowicie lodowate powietrze ogarnęło i oplotło, swoimi wielkimi dłońmi, domy 18-wiecznej wioski, jeszcze tak niedawno osnute głębokim snem.
Niedawno.

Krzyk, płomienie, gorliwe modlitwy, żar, zew nieuniknionej śmierci. 
Mroczny, głęboki śmiech zagrzmiał nad doliną. Jakby za każdym jego dźwiękiem kolejna fala żywiołu wznosiła się ku niebu. Języki ognia pochłaniały wszystko co stawało im na drodze. Wiły się między błyskawicznie zapadającym domami, niczym wąż oplatający swoje ofiary. Chaos pogrążył tak niedawno błogo wyglądającą wioskę. Niezwykły, purpurowy ogień, sycił się coraz bardziej - sycił się cierpieniem.
Jeki rozpaczy, krzyk, płacz panika.
- Ojcze nasz, któryś jest w niebie...
To wszystko odbijało się echem, powoli wbijając się w gęsty, mroczny las.
Tylko niebo nie odzwierciedlało histerii panującej na brudnej od krwi i gniewu, marnej ziemi. Cały czas kusiło mrugając do nas zalotnie gwiazdami. Księżyc oświetlał makabryczne sceny tej nocy, odkrywając wszystko i głaskając blaskiem.
- Przeszukać wszystkie domu, a później spalić! Musi gdzieś tutaj być!

Biegła. Przez mroczny las. Gałęzie raniły jej twarz, obnażone ramiona, ręce i stopy. Jej biała halka powiewała zaczepiając się o kolejne pnącza.
Trzask.
Gonią ją. Są blisko. Słychać sapanie koni i krzyki jeźdźców.
- Szybciej, szybciej! - co chwilę powtarzał mężczyzna o zachrypłym, ostrym głosie.
Przewróciła się. Jej głowa odbiła się o kamień. Oszołomiona słyszała tylko swoje bicie serca i głęboki, szybki oddech.
Oni byli już przy niej.
- Kogo my tu mamy? - jeden z mężczyzn zsiadł ze swojego czarnego wierzchowca i kucając zbliżył się do dziewczyny. - Taka śliczna i drobna... - powiedział dotykając jej twarzy i obnażając swoje żółte zęby w uśmiechu. - Szkoda by była stracić taką dziewkę...
- Nie dotykaj mnie swoimi brudnymi łapskami! - odrzuciła jego rękę do tyłu.
- Oo... jaka odważna. Ale trochę za bardzo... Chyba nie wie z kim zadziera, co nie panowie? - odwrócił się do towarzyszy, którzy mu zawtórowali. Wyjął swój ostry, zmarnowany nóż i zaczął jeździć nim po piersi dziewczyny.
Wstrzymała oddech.
- Czego ode mnie chcecie? - wyszeptała.
- Czegoś co należy do nas. - wycedził groźnie przez zęby.
- Nic nie mam! - krzyknęła. W jej oczach było widać nutę buntu.
- Czyżby?! - podniósł nad nią rękę. Chciał ją spoliczkować lecz zatrzymał go głos jednego z mężczyzn.
- Poczekaj Johnson. - łagodnie powiedział.
- Czego znowu Hughes? - był widocznie zniecierpliwiony.
- Zamiast tracić tu czas na jednej dziewce, pojedźcie jeszcze raz do wioski i przeszukajcie wszystkie izby. Zostawcie ją mnie. Może przyda mi się do czegoś jeszcze... - stwierdził spokojnie. Rozległa się salwa uśmieszków.
Czuła jakby serce zaraz miało wyskoczyć jej z piersi. Spojrzała niepewnie na Johnsona. Wyglądał jakby coś rozważał.
- Racja, ale później wiesz co z nią zrobić. Widzimy się na Czarnym Dworze. 
Wsiedli na konie i ruszyli. Mężczyzna zbliżył się do niej dopiero gdy nie było już słuchać jego towarzyszy. Podszedł do dziewczyny i złapała ją mocno za ramiona. Spojrzała za niego przestraszona, z przewidywaniem bliskiej śmierci.
- Nic nie mam, co do ciebie należy! Jeśli chcesz mnie zabić zrób to teraz!
- Nie chcę cię skrzywdzić, dziewczyno! - powiedział lekko zniecierpliwiony. - A teraz słuchaj mnie uważnie. Weź to - podał jej zawiniątko. - i uciekaj najdalej stąd. Dam ci mojego konia. Kieruj się na południe i co najważniejsze - dotknął zawiniątka, którego teraz z całej siły przyciskała do piersi - pilnuj tego - w jego oczach było widać troskę.
- Ale, ale oni mnie w końcu znajdą! Zabiją! - zaczęła panikować.
Potrząsnął nią.
- Nie znajdą, nie zabiją! Przysięgam.
Hu, hu!
Spojrzał na sowę siedzącą na drzewie. Wyjął strzałę, łuk, po czym napiął cięciwę i wystrzelił. Sowa spadła. Wyjął swój olbrzymi nuż i zaczął ją dźgać, smarując sztylet krwią. Cały czas mu się przyglądała. Podszedł do niej, podniósł i posadził na koniu. Zdjął swój płaszcz i okrył nim dziewczynę.
- Uciekaj...
- Dziękuję - wyszeptała.
Koń zarżał i pogalopował.


------------------------------------------------------------------------------
Witam!
Więc jest to prolog do mojego nowego opowiadania. Jest to druga historia pisana
przeze mnie więc mam nadzieję, że mój styl się trochę wyrobił.
Jestem w pełni świadoma, że to co piszę nie jest idealne, tak więc proszę
Was o zwracanie mi uwagi i bezlitosne wytykanie tego, co robię źle :)
Jeśli chodzi o rozdziały, czyli częstotliwość ich dodawania, myślę, że będzie, to co 1 lub 2
tygodnie.
Jeśli będę miała czas miałam zamiar robić nagłówki, które będą do pobrania.
Mam nadzieję, że historia, którą chcę Wam przekazać spodoba się, a mój prolog
zachęcił do dalszego zagłębiania się w mój świat.



                                               Do zobaczenia :))))
                         
                                                                         - Julia 

Kontakt

Ask 
E- mail: juliedove12@gmail.com

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdziały

Zamieszczam tu spis wszystkich rozdziałów i mam nadzieję, niektórych opowiadań by wszystko było bardziej czytelne. 

prolog